Taghazout mimo pokładów śmieci zauroczyło mnie bardziej niż powinno. A wszystkiemu winne te sklepu surferskie, niezobowiązujący klimat, jedzenie serwowane na ulicy.
Spotkałam dwoje turystów. Ona miała zawieszony aparat na szyi, białe szorty i koszulkę nike. On ubrany na czarno z grubą książką "Maroko" w dłoniach. Oboje narzekali na upał i na zapach ryb. Nie przyszło im do głowy, że w każdym porcie rybnym tak pachnie.
Musiałam iść wolniej, żeby ich nie słuchać. Jaki jest sens ciągłego narzekania? (Pytanie retoryczne,wiem, że żaden)