Weszłyśmy do Luwru za darmo i bez kolejki. I na tym kończyła się nasza radość. Tłum ludzi na korytarzach, jeszcze większy w salach. Wszyscy zgodnie przesuwają się od jednego dzieła sztuki do drugiego i jak jeden mąż robią zdjęcia. Wszystkiemu. Zdjęcie. Następny obraz. Zdjęcie. Następny. Zdjęcie. Następny. I tak dalej i tak dalej.
Nie wiem jaki jest sens fotografować obrazy, zamiast je podziwiać, zwłaszcza, że jak rzeczywiście ktoś chce sobie później popatrzeć na dane dzieło sztuki to może je bez problemu wygooglować. To samo z koncertami. Niektórzy tak się zapędzili z zapisywaniem rzeczywistości i tego co widzą na kartach pamięci, że zapomnieli jak to jest przez chwilę po prostu popatrzeć na coś. Bez komórki przed twarzą.
Jak będziecie mieli okazję być w Luwrze, to zamiast z całym tym tłumem stać przed Moną Lisą popatrzcie dookoła. Na ścianach obok też wiszą obrazy i są one prawdopodobniej najmniej docenianymi obrazami świata. 

Gdyby ktoś chciał, to TU na moim fanpage jest więcej tego typu zdjęć. Chociaż i tak jest to ułamek z tego co się działo naprawdę.