Wyjazd Busem przez Świat nauczył mnie jednej ważnej rzeczy. Mianowicie: zawsze miej ze sobą ciepłe rzeczy. Taa, łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Wyjeżdżając z Polski pogoda była względnie dobra (czyt. nie lało jakoś tragicznie i człowiek chodził bez kurtek i czapek), a ja przecież miałam podbijać południe Europy, także, bądźmy szczerzy, na co komu ciepłe majtki?!
A jednak, życie życie jest nobelon, raz jest ciepło, a zaraz później człowiek odmraża sobie kończyny w Chorwacji, bądź też siedząc na dachu busa i wjeżdżając Transalpiną wyżej i wyżej. No przecież, że nie da rady wszystkiego przewidzieć. Zwłaszcza jak się jest mną i jedyne plany życiowe jakie się robi, to te odnośnie obiadu.
Wracając jednak do tematu przewodniego, czyli Rumunii - ciepłych rzeczy miałam mało. A przynajmniej nie wystarczająco dużo, aby mi nie było zimno w rumuńskich Tatrach, przejeżdżając momentami na wysokości 2145 m n.p.m przez przełęcz Urdele.
Coby jednak nie mówić - warto było i to bardzo. Transalpina to najwyżej położona droga w Rumunii i robi fenomenalne wrażenie, a przynajmniej wtedy robi to wrażenie, kiedy ją widać. Zanim wjechaliśmy na samą górę, mieliśmy okazję coś zobaczyć. Później jechaliśmy na oślep w mgle tak gęstej, że nawet przyklejając twarz do szyby nic nie można było dojrzeć oprócz wszechogarniającej bieli, co dosyć dobrze widać na moim filmiku z Bałkan TU w minucie 4:33.
Żeby nie być gołosłowną - są zdjęcia. Pierwsze podkradzione z instagrama BPŚ, reszta moja, robiona drążcymi z chłodu rękoma (dodaję dramatyzmu).
Rozmowa z Olą w czasie postoju na końcowym odcinku Transalpiny. Jak zwykle z kocykiem. Zdjęcie podkradłam Piotrkowi.
Zziębnięci w busie mieliśmy jeszcze pozostałe z Albanii duże melony. Niestety, po tym jak jeden z nich nam się zgniótł, nikt nie miał już ochoty na ich jedzenie. Wszyscy za to byli strasznie głodni i chcieli porządnego obiadu. Więc trafiliśmy do najfajniejszej rumuńskiej knajpy, w której było ciepło.
A na zakończenie stołowania się, domowa rakija, nalewana z wielkiej plastikowej butli.
Po zdjęciach widać, że było zimno ale na pewno warto.
OdpowiedzUsuńtemperatura temperaturą, ale widoki pierwszorzędne!
OdpowiedzUsuńBUSiMY na Transalpinie było podczas praktyk, ale beze mnie niesttety:(
OdpowiedzUsuńw tym roku też planujemy majówkę bałkańską jak w roku poprzednim i święta prawda to co piszesz, bo mieliśmy taką noc w namiotach, że ani wszystkie ciepłe bluz+śpiwór i koc nie pomogły, a to niby Bałkany, zdradziecko, teraz też muszę pomyśleć oo dobrym pakowaniu:)
Zdjęcia jak zawsze cudowne, takie malarskie bardzo :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna sprawa z takim tripem, ach jak mi się marzy podróżowanie, niestety muszę poczekać do wakacji, jak zwykły szary człowiek :)
te widoki, przepiękne, naprawdę!
OdpowiedzUsuńteż chcę na takie wojaże! świetne focisze ;)
OdpowiedzUsuńZ każdego Twojego słowa bije pasja - to piękne!
OdpowiedzUsuńRobisz wspaniałe zdjęcia, poczułam ten wyjątkowy klimat.
Bardzo mi tu u Ciebie miło. Trzymam kciuki za wiele dużych podróży!
Świetne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńAle świetny trip! Marzy mi się coś takiego, może pewnego dnia mi się uda :)
OdpowiedzUsuńtwoje zdjecia sa niesamowite!
OdpowiedzUsuńTak, zdjęcia zrobione GoPro :) a najzabawniejsze jest to, że gdy mój chłopak go kupił myślałam, że do niczego mu się nigdy nie przyda haha ;)
OdpowiedzUsuńA pakowanie ciepłych rzeczy.. ah skąd ja to znam. Jadę do panamy, prawie koło równika! 45 stopni będzie, po co mam pakować ciepłe rzeczy.. a o tym, że po dwóch tygodniach wyląduję w Costa Rica aby zobaczyć wulkany, góry czy lasy to nie pomyślałam (a przecież było w planach..). Dobrze, że chłopak pomyślał podwójnie :D
Ania, http://taffydream.net/blog
dodaje do obserwowanych! :)
przez bloglovin bo GF cos u mnie szwankuje.
UsuńPodziwiam Twoją pasję! Jestem zachwycona tym wszystkim. I wytrwałością, i podróżami i busem :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńbardzo mi to przypomina naszą trasę po Norwegii
OdpowiedzUsuńmieliście super przygodę:)
dzięki za odwiedziny u mnie! kolejna super blogowa perełka do kolekcji! super blog, świetne zdjęcia - a to znaczy że zostaję na zawsze :) pozdrawiam z travel detox
OdpowiedzUsuń