Weekend zaczynam już w czwartek. Czasem nawet w środę, jeśli nie idę na czwartkowy wykład. No i te wszystkie weekendy są pełne wycieczek. W zeszłym tygodniu była Noosa. Małe miasteczko nad oceanem, godzina drogi od Sippy Downs.
Coś jest na rzeczy ze mną i tymi pająkami w Australii. Gdzie nie pójdę, tam się na jakieś natykam. Tutaj w łazience.
Banany to jedne z najtańszych owoców tutaj - podstawa mojej diety.
Tego dnia miałam okazję poznać członka Gubbi Gubbi - jest to jedna z grup etnicznych zamieszkująca Australię. Zostałam przez niego powiadomiona, że według tradycji - kiedy w plemieniu umiera dziecko, jego zwłoki wkłada się między młode gałązki w zagłębieniu do takiego dużego drzewa jak na zdjęciu powyżej, po czym owe gałęzie oplatają zwłoki i dziecko staje się częścią drzewa.
Po włóczeniu się po lasach wszyscy byliśmy głodni i zmęczeni, więc poszliśmy coś zjeść, a później na plażę.
Przez większą część drogi powrotnej za oknem mieliśmy las i ocean.
A przez drugą część - góry.
Piękne zdjęcia robisz Karolka
OdpowiedzUsuńChciałabym pospacerować w takim lesie :) Bardzo spodobały mi się Twoje zdjęcia. Sri Lanke musisz koniecznie odwiedzić.. Moim znajomym bardzo podobało się serfowanie. Ja w tym czasie chodziłam po górach :)
OdpowiedzUsuńA.