Średnio raz na kilka miesięcy ma miejsce taka chwila w moim życiu, kiedy stoję sobie zadumana i
myślę "Ja pierdolę Karolina, w coś ty się znowu wpakowała. Na co ci to było". Tak właśnie. Chwila zadumy, trwogi i jednoczesne postanowienie, że od teraz, klnę się na wszystko, będę wiodła spokojne życie, nie będę wychodzić z domu po zmroku i przestanę jeść frytki z serem na kolację.
Jak łatwo można się domyślić zazwyczaj nic mi z tych obietnic nie zostaje i tak pewnie będzie również z tą, którą mamrotałam do siebie wspinając się po kamieniach, gdzieś między szóstym, a dziewiątym kilometrem.
