Wiele osób uważa, że falafel to niezbyt ciekawe danie i nie warto wydawać na niego pieniędzy (patrz: Olka), ale ja mam do niego sentyment, gdyż spędzając lato w szkole w Nowym Jorku na przerwie często chodziłam do Taim Falafel, który był dosłownie rzut beretem od budynku w którym miałam zajęcia. Później dowiedziałam się, że falafel ten uchodzi ponoć za najlepszy w Nowym Jorku - nie miałam niestety okazji próbować innych w NYC, także nie wiem czy to prawda. Kiedy jednak robiłam research dotyczący jedzenia w Paryżu i zobaczyłam, że L'As du Fallafel mieszczący się w dzielnicy żydowskiej wiedzie prym jako miejsce koniecznie do odwiedzenia, wiedziałam już, że na pewno tam pójdę. Przeczytnie tego opisu tylko mnie w tym postanowieniu utwierdziło - trzeba będzie pójść i się przekonać czy rzeczywiście jest taki dobry.
Dlatego też, będąc w Paryżu, zmęczone całodziennym chodzeniem, stwierdziłyśmy, że czas na kolację. Podjechałyśmy kilka stacji metrem a następnie udałyśmy się w małe uliczki, żeby w końcu dotatrzeć na ulicę Rue de Rosiers na której mieściły się dwie budki sprzedające falafel. Kolejka ludzi ustawiona była tylko do jednej. Do L'As du Fallafel. Byłyśmy w domu.
Wydałyśmy po pięć euro i chwilę później siedząc na ziemi zajadałyśmy swoimi porcjami.
Azjatyccy turyści robiący sobie zdjęcia w każdym miejscu, standard. Co jakiś czas widać było grupki turystów, którzy również postanowili coś zjeść. My za to postanowiłyśmy posnuć się po uliczkach żydowskiej dzielnicy, które zdecydowanie mają swój klimat i warto się wybrać w te rejony Paryża choćby tylko dla tych uliczek.
Zgłodniałam przez Was. :p Ale zdjęcia super. :)
OdpowiedzUsuńta knajpka z tym serduchem - MEGA! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam falafele (czy jak tam to się po pl odmienia ;)), cieciorka rządzi w każdej postaci imho.
OdpowiedzUsuńNie jadłam nigdy tego.Fajne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTwoją relację z Paryża przeczytałam jednym tchem i mimo, że za tym miastem nie szaleje (jakieś zbyt monumentalne i odpicowane mi się wydaje), w takim wydaniu bardzo mi odpowiada! Lubię patrzeć na znane miejsca cudzym okiem i jestem pewna, że jeśli kiedyś jeszcze wybiorę się do Paryża, przejrzę Twoje posty w poszukiwaniu inspiracji. I wybiorę się na falafela :)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda, z chęcią bym takiego zjadła ;D
OdpowiedzUsuńKocham falafle <3 Te wyglądają cudownie! W Poznaniu najlepsze są w kebabistanie - z sosem curry <3 yummy! :D
OdpowiedzUsuńfalafli to wszedzie pelno :D ale to dobrze ,bo bardzo lubie ♥
OdpowiedzUsuńAnia, http://taffydream.net/blog/
Uwielbiam takie miejsca i już dodaję na swoją listę. Gdybym kiedyś wreszcie zawitała do Paryża będę wiedziała, co jeść :)
OdpowiedzUsuń