Kierunek Kanada

Upalny czwartek. Godzina 14. Przechadzałam się po uliczce pełnej sklepów. Nagle na jednej witrynie zobaczyłam żółtą kartkę z napisem CANADIAN TOUR. Pierwsze skojarzenie: Kanada-> zimno!
Nie wahając się dużo zadzwoniłam pod wskazany numer, rozmawiałam kilka minut z uprzejmą panią i umówiłam się, że następnego dnia spotkam się z panem, który sprzeda mi bilet. Nie wiedziałam co prawda, jak mam go rozpoznać, ale doszłam do wniosku, że na pewno jakoś dam radę.
Następnego dnia, jak co piątek wybrałam się do szkoły. Wzięłam ze sobą plecak, a w nim książki, portfel, aparat.
Na lunch'owej przerwie udałam się na róg 32 i 7 alei, gdzie umówiona byłam z "panem-od-biletu". Rozpoznanie go nie było problemem, był jedną osobą, która stała w miejscu. Cała reszta ludzi była w biegu.
Zapłaciłam 70 dolarów za bilet w dwie strony i dowiedziałam się, że autobus odjeżdża po 16, co muszę przyznać, że nieco skomplikowało mi moje proste i nieskomplikowane żyćko. Szczerze mówiąc, to kompletnie się tego nie spodziewałam. Ja, jak to ja, byłam błędnie przekonana, że bilety są na następny weekend, brawa dla mnie.
Lekcje tamtego dnia kończyłam o 14.30. Nie miałam czasu wrócić do domu. Zdecydowałam jednak, że jadę, w końcu w Kanadzie też są sklepy, kupię sobie jakieś ubrania na te trzy dni.
Tuż po lekcjach pobiegłam do znajomego, wspomnianego już sprzedawcy croissantów i kupiłam u niego cztery bułki z czekoladą. Zaopatrzyłam się też w dwie wody i ruszyłam w stronę autobusu.
W autobusie było pusto, z tyłu siedziała tylko jedna dziewczyna. Szybko się do niej dosiadłam i zaczęłam rozmowę. Tak nawiązałam znajomość z Anną z niemieckiego Monachium, studentką muzyki w nowojorskiej szkole. Po 20 minutach autobus zapełnił się turystami, głównie Azjatami.
Wyjeżdżając z Nowego Jorku rozpadał się deszcz, co akurat niezbyt mnie ucieszyło, gdyż odziana byłam dosyć licho, w szorty i koszulkę na ramiączkach, a tu proszę, wielka ulewa i spadek temperatury, no, ale mam czego chciałam. Tuż przed wjazdem do tunelu łączącego stan Nowy Jork ze stanem New Jersey, miałam świetny widok na wieżowce Manhattanu.
IMG_0297
Droga minęła bardzo szybko, z małymi postojami. Jeden gdzieś po środku New Jersey, gdzie byłam w największym-supermarkecie-świata i drugi, gdzieś pod granicą z Kanadą.
W czasie jazdy słuchałam muzyki, pożarłam kilka paczek krakersów z masłem orzechowym i ciastek oreo oraz patrzyłam na mijające za oknem krajobrazy. Wielkie pola. Wielkie krowy. Wielkie pola z wielkimi krowami.
Późnym wieczorem znalazłam się w Kanadzie. Wysiadając z autobusu, na przejściu granicznym, wiał niemiłosierny wiatr. Szybko udałam się do kontroli paszportów (jak dobrze, że zawsze miałam ze sobą paszport), dostałam pieczątkę, miły pan życzył mi udanego pobytu w Kanadzie i uciekłam z powrotem do autobusu. Byłam w Kanadzie! Nie wiedziałam nawet dokładnie gdzie, zostałam uświadomiona dopiero kiedy przeczytałam pieczątkę wbitą w paszporcie, świecąc sobie w telefonem, żeby coś ujrzeć po ciemku. Niagara Falls!
Chwilę później zobaczyłam coś, co sprawiło, że poczułam się jakbym znowu miała jedenaście lat i patrzyła po raz pierwszy na lazurowy odcień morza i palmy, wjeżdżając do Port Grimaud, miasteczka gdzie wybrałam się na wakacyjny obóz sportowy.
Mianowicie: ujrzałam rozświetlone fale wodospadu Niagara! Przejeżdżaliśmy przez most, po mojej lewej stronie był wodospad. Z przyklejonym nosem do szyby wydawałam z siebie tylko dziwne dźwięki wyrażające mój szok i niedowierzanie.
IMG_9398
Zdjęcie nie oddaje tego widoku, a tym bardziej emocji, jakie mną wtedy targały nawet w jednej setnej. Część wodospadu po stronie lewej należy do Stanów Zjednoczonych, a część po stronie prawej do Kanady.

Będąc w szóstej klasie szkoły podstawowej dostałam na mikołajki książkę o najpiękniejszych miejscach świata. Pamiętam, że spędziłam nad nią wiele wieczorów, zakreślając ołówkiem nazwy miejsc, które koniecznie chciałam zobaczyć. Niagara Falls było jednym z nich.
Spełniło się moje kolejne marzenie, którego spełnienia nawet nie oczekiwałam. Po prostu chciałam pojechać do Kanady, zobaczyć jakieś miasto i wrócić. Uciec na chwilkę od temperatury 36 stopni w cieniu.
A tu los przygotował mi taką niespodziankę!
W autobusie poznałam Włoszkę, razem z którą zdecydowałam się wynająć pokój w hotelu, żeby było taniej. Około godziny 1 w nocy siedziałam na wielkim łóżku i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam tak podekscytowana, że stwierdziłam, że muszę zobaczyć wodospad raz jeszcze! Wraz z moją współlokatorką wyszłyśmy z hotelu i udałyśmy się do wodospadu. Oczywiście żadna z nas nie posiadała mapy, starałyśmy się po prostu iść w stronę z której wydawało nam się, że przyjechałyśmy. Po godzinie kluczenia znowu stałam nad wodospadem! Moje włosy stały się w mgnieniu oka wilgotne, obiektyw aparatu parował. A żeby coś usłyszeć, trzeba było krzyczeć.
IMG_9387
167235_187120057967535_100000086251969_715910_5243170_n
40405_149362598409948_100000086251969_463265_7596523_n
IMG_9406
IMG_9375
Why so serious? na wszystkich zdjęciach z tamtego dnia jestem strasznie zmęczona. Nie spałam wtedy prawie 23h.
40405_149362595076615_100000086251969_463264_6031040_n
Niagara Falls to miniaturka Las Vegas. Nocne życie jest bardzo rozwinięte. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że w nocy dzieje się więcej niż w dzień.

Kiedy wróciłam do hotelu, byłam tak padnięta, że natychmiast zasnęłam. W Kanadzie spędziłam cały weekend. Rzeczywiście, było dużo chłodniej! Do Nowego Jorku wróciłam nad ranem w poniedziałek. Akurat żeby zdążyć do szkoły.

Karolina Ramos

Born in 1994 in Poland. Constantly spending money on traveling.

4 komentarze:

  1. dzięki za komentarz..:) Fajnie, mam kolejnego ciekawego bloga do czytania :) bardzo fajne zdjęcia...no i marzenia się spełniają!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Cię nie mogę laska, jesteś niemożliwa! Niesamowity spontan. Kurdę, zajebiście. Super :) Takie wyjazdy są chyba najlepsze. Ej, chyba już wyraźnie wyraziłam swój podziw i zachwyt sytuacją? Hahah. Super. Widoki musiały być naprawdę piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym tak nie mogła, bez kogoś znajomego, zorganizowania, zbyt strachliwa jednak jestem :(

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytalam bloga od dechy do dechy! serce ciągnie, ciekawe czy juz zawsze bedzie ciągnąć, gdy przeczytam u kogos o nyc. zdarzaja Ci sie naprawde niesamowite kadry i zdania :) a holga to holga 135, wchodzi do niej standardowy film 35mm i mozna go wywolac praktycznie wszedzie :)

    OdpowiedzUsuń