Nie wiem ile jechaliśmy, ani dokąd jechaliśmy. Fotel był tak miękki, że zapadałam się trochę w dół. Albo może to ja byłam taka ciężka. Nie wiem. W każdym razie na pewno ciężka była moja głowa. Oczy się zamykały, głowa znalazła oparcie na szybie, a ciepło rozlało się po całym ciele. Słońce świeciło mocno przez okno, tak mocno, że nawet gdy zamknęło się oczy widać było migające w chaosie pomarańczowe plamy.
Kiedy się ocknęłam nie wiedziałam czy i jak długo spałam. Nie wiedziałam gdzie się znajduję, w ustach miałam tak sucho, że nie wiem, czy byłabym w stanie cokolwiek powiedzieć bez łyku wody i odkaszlnięcia. Siedziałam więc tak nieprzytomnie, w milczeniu i patrzyłam dalej za okno, za którym przesuwały się kolejne góry o których zapewne uczyłam się na geografii, ale teraz za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć ich nazwy. I w sumie nawet nie bardzo mnie to interesowało. Było pięknie, nie musiałam nic wiedzieć. Błogosławmy czasy, kiedy nie trzeba nic wiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz