Upał w Berlinie, cd.

Nasze głosy z trudem pokonywały upał, próbowały z nim walczyć, naginać ten bezsens temperatury do jakiejś formy. Bez sukcesu. Termometr wskazywał trzydzieści dziewięć stopni, a długa wskazówka zegara dopiero przesunęła się na cyfrę dziesięć. Zjadłyśmy śniadanie w hostelu, w postaci owsianek, po czym zasuwałyśmy do lidla, miejsca z klimatyzacją, żeby kupić dwie gigantyczne butle wody. Noszenie ich nie sprawiało nam wielkiego problemu, ponieważ w ciągu kilkudziesięciu minut sukcesywnie opróżniałyśmy je do dna. 



Plan  na kolejny dzień w Berlinie tym razem był ciekawy i nieturystyczny, w ten najbardziej banalny sposób. Zmierzałyśmy do miejsca, gdzie można stracić wiele drobnych monet, tylko po to, by dostać kilka zdjęć swoich najbardziej głupich z głupawych min - szłyśmy odwiedzić Photoautomat. Niestety, nie miałyśmy zbyt dużo drobnych, dlatego zabawę z budką zakończyłyśmy na dwóch, ale za to konkretnie zacnych, paskach zdjęć. 

photoautomat in berlin

Po wizycie w Photoautomacie poszwędałyśmy się trochę po okolicy, po czym znowu sunęłyśmy metrem w kompletnie inną dzielnicę Berlina, a wszystko po to, by odwiedzić vintage sklep. W Berlinie jest ich cała masa, dlatego szkoda nie skorzystać. Co prawda, żadna z nas nic nie kupiła, ale fajnie było połazić między wieszakami ubrań od projektantów sprzed dekady.

secondhand berlin
vintage berlin

                      


















































Tak  bardzo nas to zmęczyło, że znowu musiałyśmy iść jeść. To znaczy, ja musiałam, Olka mi marudziła, że jest zbyt gorąco, żeby jeść, ale ja takich wymówek nie przyjmuję. Jak to niektórzy mówią, happy hour is my favorite hour, ja mogę słowa te sparafrazować i powiedzieć dinner time is my favorite time.
Nasze ciągle-kurczące-się-fundusze-w-iście-zastrszającym-tempie zmusiły nas to zrezygnowania z indyjskiego jedzenia, na rzecz wietnamskiego, które, jak wiadomo, jest jednym z tańszych. Jedzenie było jednak bardzo smaczne, stołowałyśmy się w sprawdzownej już przeze mnie rok temu restauracji, gdzie porcje są dosyć duże, a jedyny defekt to brak światła w kompletnie ciemnej łazience, przez co łatwo się w niej zabić, ewentualnie nabić guza (patrz -> ja).

wietnamska restauracja

Po obiedzie stwierdziłyśmy, że idziemy dalej, nie ma co siedzieć w restauracji, tylko dlatego, że jest tam klimatyzacja. Chwilę później, mogę przyrzec, że niczego bardziej nie żałowałyśmy bardziej, jak tego heroicznego czynu w postaci wyjścia na kompletnie pustą, słoneczną ulicę.
Nasz kolejny cel to (okej, wiem, miało nie być turystycznie) Potsdamer Platz. Ten, kto nie wie co to za miejsce, to tylko pro forma, kilka słów wyjaśnienia - jest to bardzo popularne miejsce w Berlinie, plac został nazwany od miasta Poczdam. W przeszłości przebiegał przez środek tego placu mur berliński. Obecnie znajduje się tam sporo nowoczesnych wieżowców, niektóre to hotele, niektóre biura, a jeszcze inne należą do prywatnych przedsiębiorców np. firmy Sony. 



potsdamer platz
potsdamer platz

Spędziłyśmy tam trochę czasu, siedząc na ławce, obok muzeum Salvadora Dali dla nas bardzo atrakcyjniej, ponieważ stojącej w cieniu, po czym stwierdziłyśmy, że koniec, basta, wracamy i idziemy coś zjeść, bo znowu jesteśmy głodne. 

podróżnik berlin

Po drodze zaliczyłyśmy wizytę w dziwnie wyglądającym sklepie, prowadzonym przez jakąś dziwnie wyglądającą Chinkę. Nic nie kupiłyśmy, ale dobrze się bawiłyśmy oglądając podejrzane słoiki i tandetne zabawki made in china.
Co do kwestii jedzenia, wybór padł zaskakująco, znowu na wietnamskie jedzenie, tym razem jednak w innej restauracji, a co, jesteśmy tak szalone, że za każdym razem chodzimy do innego miejsca. Tym razem porcja była jeszcze większa, jedzenie jeszcze bardziej ostre, ale też tańsze, co zdecydowanie nas ucieszyło. 
Następnie kolejna wizyta w sklepie z odzieżą vintage, po czym styrane, spocone i sponiewierane wróciłyśmy do naszego hostelu, gdzie padłyśmy na naszych łóżkach i miałyśmy wielką trudność, aby się z nich podnieść. Leżąc tak, niczym martwe, na tych naszych pryczach do mistrzostwa opanowałyśmy podtrzymywanie rozmowy przy wykorzystaniu najbardziej zdawkowych komentarzy. Nie miałyśmy siły używać zdań złożonych, każdy ruch ust sprawiał, że człowiek czuł się jeszcze bardziej zmęczony. Jesteśmy jednak dzielne, także nie poddałyśmy się, wstałyśmy, aby znowu staczać walkę z temperaturą powietrza - mianowicie, wzięłyśmy prysznic i wyszłyśmy na wieczorną przechadzkę, która zamieniła się w nocną przechadzkę. 


A potem kolacja i spać. Olka ze snem nie miała problemu, ja jednak cierpię na dziwną przypadłość. Kiedy jestem BARDZO zmęczona, to nie potrafię od razu zasnąć, tylko leżę i męczę się jeszcze bardziej. Finalnie jednak również zasnęłam, jednak w między-czasie miałam wrażenie, że zaraz wszyscy się udusimy z braku tlenu, gdyż w naszym pokoju okna się nie otwierały, a spało tam ponad dziesięć osób. Jak widać, piszę to teraz, także nikt się nie udusił, ale słowo daję, momentami czułam, że koniec już blisko.

Karolina Ramos

Born in 1994 in Poland. Constantly spending money on traveling.

12 komentarzy:

  1. Halo halo a cóż to za vintage sklepy odwiedziłyście?!
    Oooj tak upał odbiera chęci do życia i czegokolwiek :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny masz blog :) Co do statystyk to jednak cos w tym , sądząc chocbuy po rozmowach z ludźmi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam was, że miałyście siłę chodzić w tym upale, bo ja bym pewnie nie ruszyła się z klimatyzowanego pomieszczenia ;) Swoją drogą zabiłabym za obiektyw rybie oko ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy jak byłaś rok temu w Berlinie zapamiętałaś wszystko żeby teraz poruszać się tam bez żadnej mapy, GPS, przewodnika?

    Jakiego aparatu używasz i jakim obiektywem robiłaś zdjęcia w Berlinie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega klimatyczne fotki. Ależ z Was świetne dziewczyny. Widać, że towarzystwo idealnie dobrane do podróży. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra zdjęcia i rewelacyjny filmik! Pomimo takiego upału świetnie się bawiłyście. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wyglądają te zdjęcia fish eye. :D
    Mój kanał na yt możesz znaleźć tutaj: http://www.youtube.com/user/Veritas0903
    Ale jest to kanał o grach komputerowych, więc nie wszystkich interesuje. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę wyjazdów, ja w te wakacje nie mam na to czasu. Eh.

    OdpowiedzUsuń
  9. świetna relacja z Berlina, a zdjęcia mi się mega podobają:D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. he he dobry video-dziennik z podroży :) Zastanawiam mnie tylko jak się udało później obiektyw doczyścić, bo z tego widzę, to w pewnym momencie (pod foto-automatem) był nieźle ufaflany :P
    No a Berlin wpisuję na listę miejsc wartych odwiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nigdy w Berlinie niestety nie byłam, a wydaje się być ciekawy z Twojej relacji :) Wiadomo, zjeść trzeba! Ja jeszcze wietnamskiego jedzenia nie jadłam.. dobre? :) A upały nie tylko w Berlinie są zabójcze, dzisiaj we Wrocku jakieś 36 stopni, ledwo żyję :( Ale lepsze to niż zima!

    OdpowiedzUsuń
  12. Berlin na Twoich zdjęciach wydaje się być tak bardzo klimatyczny ;) Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane odwiedzić chociaż na chwilę to miasto.

    OdpowiedzUsuń